piątek, 2 lutego 2018

Nocne rozterki

Wiele razy zbierałam się, aby napisać tutaj cokolwiek. Kiedy już zaczynałam, nagle wszystkie myśli stawały się nieodpowiednie. Nie chciałam pisać nie przekonana do wartości swych własnych słów.

Przez długi czas miałam bałagan nie tylko w swojej szafie (nie żebym teraz już go tam nie miała) ale i w głowie. Nie wiele rzeczy potrafiło mnie zainspirować. Wychodziłam z domu i otaczała mnie ponura szarość, w szkole codziennie mijałam ludzi którzy nie wyglądali na zadowolonych ze swojego życia, a mimo to oceniali życia innych. To raczej normalne w tych czasach i bycie ocenianym  3/4 społeczeństwa już nie rusza. Więc o czym miałam pisać skoro życie jest nudne, książki które czytałam mogłabym podsumować dwoma zdaniami, a seriale i filmy przeżywam zbyt emocjonalnie i za mocno utożsamiam ze swoim życiem?

Zaczął się nowy rok. Jak każdy myślałam, iż ten rok przyniesie szereg zmian. Nastawiałam się szczerze na te dobre, ale los chciał inaczej. Nie tylko mi, również moim bliskim przydarzyło się kilka nie miłych rzeczy. Ale to dzisiaj coś we mnie przeskoczyło. Jeśli jesteś człowiekiem i masz serce to poruszy cię cierpienie, nawet obcej ci osoby. Jednak kiedy jesteś świadkiem przeżywania bólu przez osobę dla ciebie ważną, to nie ważne jak zlodowaciałe jest twoje serce, ciebie też to zaboli.

Zadzwonił telefon i kiedy tylko usłyszałam zapłakany, cichy głosik po drugiej stronie poczułam się źle. Wiecie czemu? Bo chociaż bardzo chciałam pomóc, przyjechać, zrobić cokolwiek to nie mogłam. Poczułam się bezradna, a to jedno z najgorszych uczuć. Ale wiedziałam, że dla załamanego człowieka ważna jest rozmowa, ważna jest świadomość, iż ktoś jest. To mogłam zrobić. Byłam w stanie zapewnić, że chociaż nie wiadomo co by się działo, ja będę. Może nie rozwiązało to problemów, ba na pewno tego nie zrobiło, ale chociaż na moment ukoiło nerwy.

Długo leżałam i myślałam czy jest sens pisania tutaj znowu. W świetle ostatnich wydarzeń moja nazwa wydaje mi się dosyć kłamliwa, bo mój świat wcale nie jest lepszy od waszego. Mimo to napisałam. O 1:39 doszłam do punktu kulminacyjnego i stwierdziłam, że świat może być lepszy, dzięki nam oczywiście. Wszyscy mamy gorsze dni, tygodnie, czasem lata. Tak się zdarza, życie jest brutalne a nie każdy ma tyłek ze stali. Wiecie co może nas uratować? Drobne gesty, miłe słowa i zrozumienie. Przede wszystkim zrozumienie, bo każdy z nas jest człowiekiem i doświadcza takiego samego szczęścia jak i cierpienia, więc nie rozumiem czemu człowiek nie potrafi być dobry dla drugiego człowieka, skoro wszyscy jesteśmy bardzo podobni...

Teraz kiedy wylałam chociaż połowę swoich żali jest mi lżej. Sama nie jestem najlepszym człowiekiem ale w nocy chyba wychodzą ze mnie pozostałości dobra.
Szkoda, że tylko w nocy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz